sobota, 14 września 2013

Rozdział V

~♥Minęło kilka dni. Rozpoczęła się nauka.♥~
♥Perspektywa Elisabeth♥
Siedziałam w Wielkiej Sali na śniadaniu, czekając aż przyjdzie moja Świnkoryjka. Gdy wreszcie zaszczyciła mnie swoją obecnością, była dziwnie szczęśliwa.

-Co się szczerzysz i Świnioryju?-Powiedziałam uśmiechając się razem z nią.
-A co cię to obchodzi Krzywonogu?-Odpowiedziała mi z głupim uśmiechem.
-Już myślałam, że jestem twoją najlepszą przyjaciółką.-Powiedziałam z sztucznym zirytowaniem.
-Oczywiście że jesteś. Jeśli o to chodzi, mam randkę.
-Oooo. To nasza Miss-Durne-Wiadro będzie smutna.-Powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Zaraz dołączyła do mnie Gryfonka. Podszedł do nas nasza Miss-Durne-Wiadro czyli Eric.
-A wam co?-Zapytał czarnowłosy
-Elisa wymyśliła ci kolejną ksywę-powiedział mój Świnioryj nadal się śmiejąc
-Kolejną? To już będzie...
-Poczekaj, policzę. To tak... Był już: Świński Ryj Pyska, Paziu, Maziu, Miss Kremówka, Dum-Du-Dum, Idiota, Eric różowa miss, Misska Misska, Prefekcik, Człowiek-który-nie-pasuje-do-krukonów, Krowalicja, Misster Randka z Odmową, Sowa, Mumu Króweczka, Poduszka, Łóżko, Osiołek-Matołek-Wiadereczko-Na-Głoweczko i teraz doszło Miss-Durne-Wiadro. Czyli masz już 18 ksywek.-Policzyłam. Coś mało ich. Trzeba wymyślić więcej. Eric pokręcił głową i odszedł. A za nim Scarlett z kciukiem do góry. Echhhhh. Kto by z nią wytrzymał na randce. Ciekawe co za świr ją zaprosił. No właśnie! Kto? Zamyśliłam się. Nagle usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się w stronę znajomej mi Francuski Fleur.
-Elisabeth! Êtes-vous d'accord? (tłum:Nic ci nie jest?)-Odwróciłam się w stronę dziewczyny. Odpowiedziałam jej uśmiechem.
-Non, je vais bien. Il réfléchit plus. (Nie nic mi nie jest. Zamyśliłam się tylko.)
Zaczęłyśmy gadać. Sprawa Scarlett szybko wyleciała mi z głowy.
♥Perspektywa Scarlett
Ruszyłam w stronę dormitorium. Weszłam tam, i wzięłam wcześniej spakowaną torbę (czarno-biała w moje i El różne teksty typu: Trololollololloo.). Wrzuciłam do niej tylko notes i ruszyłam w stronę klasy... Co ja miałam pierwsze? Wyciągnęłam plan lekcji z torby:
1.Eliksiry ze Ślizgonami,
2.Eliksiry z Ślizgonami,
3.Trasmutacja z Krukonami,
4.Zielarstwo z Puchonami,
5.Zaklęcia,
6.Wróżbiarstwo z Krukonami,
Miło. Dwie lekcje z Elisabeth, oraz dwie z Vixen. Chyba nie wyjaśniałam kto to Vixen. Jest to jedna z miłych Ślizgonek. Mój 3 najlepszy przyjaciel. Ruszyłam do lochów. Eliksiry to mój ulubiony przedmiot. Co ciekawe, Snape mnie lubi. Szłam spokojnie, bo do dzwonka było sporo czasu. Gdy dotarłam pod salę, do dzwonka było jakieś pół godziny. Przed salą było troje uczniów. Na moje nieszczęście byli to Pansy Parkinson, Draco Malfoy i Blaise Zabini. Usłyszęli kroki i ustali przede mną.

-Oho. Gryfonka. Jak miło. Możemy coś ci zrobić bez świadków.-Powiedział Zabini.
-Zabini poprzednie porażki nic cię nie nauczyły?.-Spojrzałam na niego zirytowana.
-Stone! Uważaj do kogo mówisz!-Powiedział wściekły Blaise.
-Mówię do głupiego Ślizgona o wielkim ego i samouwielbieniem. Do tego można dodać, że do brzydkiego Ślizgona.-Powiedziałam z uśmiechem do już doszczętnie wkurzonego czarnoskórego chłopaka.
-Drętwo...-Wyciągnął różdżkę, ale nie zdążył dokończyć, gdyż rzuciłam na niego Expeliarmusa. Jestem świetna z OPCM. Zabini patrzył jak mu różdżka wyskakuje z dłoni i ląduje w mojej.
-Coś jeszcze?-Chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem.-Zatkało-Kakało?
Poprawiłam sobie naszyjnik w kształcie koła, w którym były zdjęcia moich trzech braci: Xaviera, Samuela i Oscara. Dostawałam od nich zawsze coś srebrnego. Albo kolczyki w kształcie Lilii, bransoletki z kamieniami szlachetnymi (Tygrysie oko, Ametyst, Agat i Malachit). Uwielbiałam ich. Ominęłam Ślizgonów i rzuciłam Blaisowi różdżkę. Usiadłam na ławce i zaczęłam bawić się swoimi włosami, które zmieniały kolor z brązu na blond, rudy, czerń, czerwień, fiolet, błękit i róż. Zdecydowałam się w końcu na blond z czarnymi końcówkami. Zaczęło przychodzić coraz więcej osób. W końcu dzwon zadzwonił i weszliśmy do klasy. Usiadłam obok Vixen. Powitałam ją.
~♥ Ominiemy już te lekcje. Chyba każdy chce wiedzieć, z kim ma randkę Scarlett. ♥~
Weszłam do dormitorium, chcąc się przygotować. Wyjęłam z szafy niebieską spódniczkę (dostałam ją od rodziców. Ja nigdy bym czegoś takiego nie kupiła), szary sweter z błękitnym sercem oraz srebrne trampki z cekinami (strasznie dziadowe, ale innych pasujących nie znalazłam). Już chciałam iść się przebrać, gdy do pokoju wleciał Ramzes- Puszczyk uralski moich braci. Wyjęłam mu list z dzioba i dałam krakersa.Zaczęłam czytać. Były do dobrze mi znane hieroglify Xaviera.


Kochana Scarlett!
Ten list piszę tylko za namową mamy. Zresztą, kazała przesłać
nam prezent dla ciebie. Ale tak serio: Tęsknimy. Czekamy,
aż wyślesz nam kilka swoich wynalazków (aby podenerwować
rodziców). Słyszałem, że w Hogwarcie jest Turniej Trójmagiczny
i Wiktor Krum! Byłoby miło, gdybyś przysłała nam 3 autografy.

Xavier. 
P.S. Ramzes będzie czekał, aż dasz mu odpowiedź na nasz list.

Uśmiechnęłam się, i wzięłam paczkę. W środku był kolejny naszyjnik. Tym razem z Ametystem. Wyczarowałam pergamin, pióro i pudełko. Do pudełka zaczęłam pakować kilka przedmiotów, które wymyśliłyśmy z Elisabeth. Następnie zaczęłam pisać.


Drogi (nie)kochany Xavierze!
Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie, Oscara, Samuela i rodziców.
Też tęsknię. Wysyłam wam kilka Zmieniaczek, żelków i 

listków-głupawek. Autografów nie zdobędę. Dziękuję za naszyjnik.

Kocham. Scarlett.
P.S. Wyślijcie mi radio.

Pergamin zwinęłam w rulonik i wcisnęłam Ramzesowi do dzioba. Ten od razu odleciał. Patrzyłam jak leci, jednak gdy go nie było już widać, poszłam do łazienki się przebrać. Po chwili byłam już ubrana. Wyszłam z łazienki i sięgnęłam po szczotkę. Zaczęłam rozczesywać swoje, teraz, blond, kłaki. Następnie uczesałam je w warkocz. Wyjęłam z kufra kosmetyczkę i polazłam (znowu) do łazienki. Szczerze się cieszyłam, że Grace teraz nie ma w pokoju. Miałaby ryjówę, że tak się staram dla faceta. Ja sama się dziwiłam. Ale nie ma czasu na gadanie. Wyjęłam z kosmetyczki czarny cień do oczu i lekko pomalowałam. Następnie wyciągnęłam różowy, malinowy błyszczyk. Gdy byłam już gotowa, złapałam za torbę (na wszelki wypadek. Gdyby był za bardzo natarczywy. Włożyłam do niej książkę, którą dostałam od Hermiony na Święta. Strasznie gruba). Wyszłam z dormitorium i pokoju wspólnego, śledzona dziwnymi spojrzeniami. Może ta spódniczka jednak za krótka. Wyszłam nie patrząc na innych. Szczególnie na Mistera-Durne-Wiadro i jego siostrzyczkę. Wyszłam z Wieży kierując się na błonia. Szłam powoli, chcąc jak najbardziej opóźnić ten moment. Jednak w końcu dotarłam na Błonia. Rozglądałam się. W końcu odnalazłam czarną czuprynę. Siedział pod moim ulubionym drzewem. Podeszłam do niego oddychając głęboko. Usiadłam obok.
-Cześć.-Powiedziałam do chłopaka. Ten uśmiechnął się pogodnie.
-Witaj.-Odezwał się Michael Corner. Krukon z mojego roku. Był przystojny, ale jednak trochę nie w moim typie. Nie wiem dlaczego zgodziłam się na tą randkę. Na moich polikach zapłonął ledwo widoczny rumieniec. Czułam, że Corner cały czas się na mnie patrzy. Gdy odwróciłam się w jego stronę,  jego twarz była dziwnie blisko. Dzieliły nas tylko milimetry. Po chwili on mnie natarczywie pocałował. Patrzyłam na niego przerażonymi oczami. Nie zastanawiając się długo wyjęłam z torby książkę. Po chwili Michael oberwał po głowie "Eliksirami na świetne okazje". Oderwał się ode mnie i padł na ziemię. Ja uciekłam szybko. Po drodze wpadłam na mojego kuzynka Mike. Był na roku Ginny. Rzuciłam się na niego prawie go dusząc.
-C-co ty robisz Scarlett? DUSISZ MNIE!-wydarł się brunet.
-W-wybacz.-Powiedziałam roztrzęsionym głosem. Po chwili z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
-Boże! Scarlett! Co ci się stało?
-N-nic. Zaprowadź mnie do Wieży. Proszę.
Na odpowiedź kuzynek z Domu Lwa złapał mnie za ramię i zaprowadził do Wieży. Gdy byliśmy przed Portretem Grubej Damy wypowiedział hasło. W Pokoju Wspólnym nadal siedziało dużo osób. W tym momencie wszyscy spojrzeli na mnie. Ja nadal miałam łzy w oczach a na policzkach rozmazany makijaż. Gdy przechodziłam obok Bliźniaków, spodziewałam się złośliwych komentarzy. Jednak ci po raz pierwszy zachowali pełną powagę. Weszłam do dormitorium a  następnie wzięłam pidżamy i ręcznik i się umyłam. Miałam ochotę na naprawdę długą i gorącą kąpiel. Jednak w końcu wyszłam. Położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam. Miałam bardzo dziwne sny...

----
Podczas pisania wypiłam 2 butelki Coli. Do tego odwiedził mnie kuzynek Michał .3.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Harry Potter - Delivery Owl