wtorek, 24 września 2013

Rozdział VI

Wstałam i od razu podeszłam do szafy. Zaczęłam szukać odpowiednich rzeczy na niezbyt ładną pogodę. Wywaliłam wszystkie szorty i bluzki na ramiączkach. Ile tego gówna miałam w szafie. Jednak znalazłam coś odpowiedniego. Odpowiadało zarazem na pogodę i mój charakter. Była to Szara bluza z kapturem (który założyłam na głowę), jeansy i wysokie czarne trampki. Potem poszłam do szkatułki i wyjęłam kolczyki w kształcie sów, naszyjnik w kształcie złamanego serca z napisem BFF (drugą połowę miała Elisabeth) i schowałam go za bluzę. Rozejrzałam się dokoła i już chciałam iść do łazienki aby się pomalować, ale przeszkodził mi Ramzes ze sporą paczką. Wpuściłam go do środka i zabrałam list oraz paczkę. Ten natychmiast odleciał. Rozłożyłam list. Tym razem nie był on napisany pismem Xaviera tylko pismem Oscara. Zaczęłam czytać.

Droga Scarlie!
Serdeczne pozdrowienia od twojego najukochańszego brata. Serdecznie dziękujemy za paczkę. Gdybyś widziała minę taty, gdy dostał do herbaty zielonego żelka! W każdym razie ja nie otym miałem ci pisać. Swoje podrasowane magicznie MP3 masz w paczce. Ramzes nie będzie czekał na odpowiedź. Szkoda, że nie przyślesz nam autografów.
Pozdrowienia
Oscuś


Uśmiechnęłam się pod nosem. List schowałam do szuflady. Następnie otworzyłam paczkę iw yjęłam swój otwarzacz i słuchawki. To również szybko włożyłam do szuflady. Wstałam z łóżka i wzięłam torbę z planem lekcji i książkami. Wyszłam z dormitorium i udałam się na śniadanie. Usiadłam na stałym miejscu, nawet nie patrząc na stół Krukonów. Ale za to skupiłam swój wzrok na owsiance.  Zjadłam ją pośpiesznie i wyszłam z Wielkiej sali, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Poszłam pod salę OPCM na lekcję z Alastorem Moodym. Usiadłam pod klasą, pod którą nie było nikogo. Nie miałam co robić, więc zaczęłam myśleć o tym gównie sprzed kilku dni. Pocałunek z Cornerem, wielki głuz na jego głowie, wściekły Eric, zmarnowane "eliksiry na specjalne okazje"... Początek roku i coś takiego. Nie zauważyłam kiedy pod klasę zaczęli się schodzić uczniowie. Wątpiłam, aby ktoś mnie zauważył. Zwłaszcza w moim ciemnym ubraniu`. Jednak moje fioletowe włosy było widać z daleka. Po chwili podeszła do mnie Hermiona wraz z Ronem i Harrym. Zaczęła mnie po raz kolejny wypytywać o tamtą sytuację. Nie chciałam jej odpowiadać, jednak ona była coraz bardziej nachalna. Nie wytrzymałam. Wstałam szybko.

-Hermiono! Nie rozumiesz, że nie chcę o tym gadać?! Ten temat jest dla mnie Tabu, i chcę o nim zapomnieć! Ale nie zapomnę, gdy będziesz ten swój wścipski nos wtykała w cudze sprawy! Przepraszam bardzo, ale ktoś ci to musiał powiedzieć!-wybuchłam i wykrzyczałam jej prosto w twarz. Ta była zdumiona moim wybuchem. Wszyscy zresztą też. Wzięłam swoją torbę i uciekłam wraz z dźwiękiem dzwonka. Gdy wszyscy wchodzili do klas, ja uciekałam. Po chwili korytarze były puste. Udałam się do biblioteki. Wiedziałam, że nikogo tam nie będzie. Wileki błąd. W bibliotece był sam Wiktor Krum. Bez fanek oczywiście. Fanki musiały być na lekcjach. Pech chciał, że Krum siedział` obok alejki o nazwie "Magiczne zwierzęta". Chcąc nie chcąc przeszłam obok niego. Poczułam, że byłam cały czas śledzona jego wzrokiem. Przeszukiwałam całą półkę. W końcu znalazłam to, co szukałam. Pech chciał, że książka była na najwyższej półce. Ustałam na palcach, ale nadal jej nie sięgałam. Już chciałam zrezygnować, gdy poczułam, że ktoś obok mnie stoi. Ujrzałam Kruma, który siegnął książkę i mi ją podał. Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam. Zaczęłam szukać więcej książek. Poszłam w alejkę OPCM i wzięłam kilka książek.  Usiadłam przy stoliku i zaczęłam czytać. W końcu jednak wstałam, pożegnałam się z Panią Pince i wyszłam udając się pod chatkę Hagrida. Zobaczyłam, że Hermiona do mnie podchodzi.
-Prze-przepraszam.-powiedziała. Hermiona przeprasza?` Ciekawe.
-Gdzie byłaś?-Zapytał Ron
-Ja również wyznaję zasadę "Chcesz coś znaleźć? Idź do biblioteki". Tym razem książki dały mi trochę odpocząć.-Po czym spojrzałam na brunetkę, która się trochę zarumieniła. Po chwili odeszłam od Trójcy. Udiadłam pod drzewem i zamknęłam oczy. Jednak po chwili wisiałam w powietrzu z nogami do góry. Spojrzałam na Malfoya, który trzymał różdżkę wycelowaną we mnie. Na jego twarzy był kpiący uśmieszek. Ku jego zaskoczeniu, roześmiałam się.
-Draco, nikt cię nie nauczył, że najpierw trzeba pozbawić wroga różdżki?-Wyjęłam z kieszeni swój magiczny patyk i po chwili stałam już normalnie, z diabelskim uśmiechem na ustach.` Po chwili  to Malfoy wisiał nogami do góry.-I co ty na to? Mam nadzieję, że się czegoś nauczysz. Po pierwsze: najpierw pozbaw wroga różdżki. O tak.-Wyjęłam patyk z jego ręki.-Po drugie: Żeby atakować, trzeba coś potrafić. Jedank po twoich błędach, myślę, że ani razu nie słuchałeś na Obronie przed czarną magią i zaklęciach. Po trzecie: Wybiera się przeciwnika, który miałby taki mózg jak ty. Po tym co pokazałeś, twoim przeciwnikiem byłby tu najlepiej Zabini, Crabbe, Goyle lub Parkinson. Tylko oni odpowaidają ci rozmiarem inteligencji równym 0%.-Na te słowa Gryfoni roześmiali się. Jednak Ślizgoni, zamiast ratować swojego Bożka, stali ze strachem. Ja po chwili odczarowałam platynowego i oddałam mu różdżkę. Odwróciłam się i chciałam odejść, jednak rzuciłam na Draco z wyciągnięta różdżką Drętwotę. Z zamku zabrzmiał dzwonek, świadczący o tym, że lekcja się zaczęła. Hagrid wyszedł z domku. Spojrzał na ślizgona leżącego na ziemii i zadał pytanie:
-Co mu jest?
-Śpi-Odpowiedzieli chórem Gryfoni i zaśmiali  się. Platynowy wstał po chwili z ziemi i wszyscy poszliśmy za Gajowym. Podeszliśmy do klatek z czymś, co nazwał Sklątkami Tylnowybuchowymi. Zapowiadała się fajna lekcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Harry Potter - Delivery Owl